Dzień Dwieście Trzydziesty Czwarty
Mogilizacja
Procedury mogilizacyjne w Rassiji przebiegają nadzwyczaj sprawnie. Dzięki zaawansowanym metodom optymalizacji procesu cykl życia produktu "mobik" został skrócony do absolutnego minimum. Najnowsze doniesienia mówią o nowo powołanych rekrutach z Czeliabińska gdzie cały proces: karta powołania -> przybycie do jednostki -> "przeszkolenie" -> wyjazd na front -> bohaterska śmierć -> powrót w czarnym foliowym worku na łono ukochanej ojczyzny - cały ten długi cykl (większość pewnie spędzone w drodze po bezmiarach Rassiji) zamknął się w niecałe dwa tygodnie. Prawdziwy rekord, z podziwem zarejstrowany przez cały świat. Trzeba przyznać że faktycznie są w czymś najlepsi. Czekamy na kolejne sukcesy i następne rekordy. W końcu rekordy są po to by je bić. Teraz mogą być w czymś pierwszą armią świata. "Szkolenie" w zasadzie okazało się stratą czasu ("waste"), którą można całkowicie wyeliminować znacząco skracając ten "cykl życia". Niecałe dwa tygodnie i już, kolejna szczęśliwa rosyjska rodzina cieszy się swoim świeżutkim talonem na Ładę.
Trochę mniej optymistyczne wieści płyną z Białej Rusi. Wygląda na to że zaczęli tam własną tajną częśćiową mogilizację. W dodatku tworzą połaczone jednostki z putlerowcami. Co to znaczy do końca oie wiadomo. Znów hipotez i opcji wiele. Wersje optymistyczne że to znów tylko tworzenie zagrożenia i ciśnienia żeby ukraińcy nie mogli przsunąć wojsk z granicy. Być może wykozrystanie zdolności Białoruskich do szkolenia mogilizowanych rosjan. Bo ich własne zdolności zostały w dużej mierze zmasakrowane przez ukraińców. W sumie ciekawe studium przyopadku jak jedna błędna decyzja sprzed miesięcy wywołała efekt motyla, rozwalając cały system rosyjskiej mobilizacji. Oificerowie którzy mieli dowodzić nowo mobilizowanymi jednostkami albo zginęli albo właśnie siedzą w okopach na Ukrainie i nie za bardzo można ich stamtąd zabrać wobec ukraińskich ofensyw. Instruktorzy do szkolenia jednostek tak samo, tylko jeszcze bardziej. Sprzęt noby jest, ale najlepszy też już poszedł na Ukrainę, zostały rezerwy w stanie wszelakim. W tej sytuacji sama możliwość wykorzystania zasobów Lukaszenki może być cenną zdolnością. Oczywiście możliwe że w końcu dzielny Aleksandr musiał w końcu podążyć na smyczy za panem P, i został zmuszony do wysłania czegoś na front. Scenariusz niebezpieczny, ale w sumie dla wszystkich, łącznie z Aleksandrem. Czy ta armia białoruska będzie chciała ginąć za Putina? Mam nadzieję że jeszcze mniej niż sami rosjanie. Ryzykowne. Ja bym pewnie się próbował na jego miejscu wykręcić jakimiś formacjami ochotniczymi. Coś tam pewnie by uskrobali, może by się ruscy nie czepiali za bardzo. Inaczej ryzyko wojny domowej chyba byłoby całkiem realnym.
Ruski Blitz
Po ataku na most Krymski putlerowcy rozpętali falę nalotów na infrastruturę Ukrainy. Najsilniejsze naloty od początku tej ojny, wszelkie możliwe rodzaje rakiet i dronów niszczące infrastrukturę krytyczną. No, przynajmniej próbują. Z celnością bywa różnie. Czasem walnie w elektrownię, czasem w przedszkole, czasem w budynek mieszkalny. Czasem celowo, czasem przypadkiem, czasem ukraińcy zestrzelą ale spadnie gdzie nie powinno. A czasem potrafi też spaść u samych ruskich, gdzieś na Biełgorod czy inny Kursk, wot, technika bolszaja. Oj mocno musiał ten most zaboleć że taka zemsta sroga. Sroga, ślepa... i mało skuteczna. Jak wszystkie chyba decyzje Kremla wręcz kontrproduktywna. Geniusz u sterów... No bo co ta akcja miała zrobić? Wg planów putlerowców chyba cofnąć Ukrainę w średniowiecze, napędzić falę uchodzćów, uderzyć w gospodarkę. Złamac chęć oporu. Faktycznie koło połowy kraju straciło dostęp do energii elektrycznej, są problemy z wodą, gazem, w sumie ze wszystkim. Wiele firm stoi. Ale szans na złamanie chęci oporu na razie nie ma. Tak nie dadzą rady, wręcz przeciwnie. Opór jeszcze rośnie. Ukraińcy wiedzą że mają do stracenia wszystko, widzieli już to w Buczy, widzieli w Izumie. Zniszczenia raczej nie są całkowite, putlerowcy nie mają na to dość środków. Nie jest wcale łatwo zniszczyć całkowicie taką elektrownię bronią konwencjonalną. Trzeba wiele ton TNT, rakieta ma najwyżej kilkaset kilogramów. Takich rakiet by musiały dziesiątki jak nie setki w jeden cel walnąć. Nie mają tyle. Nie stać ich. Co więcej naruszają już coraz bardziej rezerwy strategiczne swocih rakiet. Być może taki już łabędzi śpiew. Co jeszcze lepsze pewnie chcieli znów trochę napędzić stracha światu. I tu też się im udało. Z efektem jak zawsze odwrotnym do zamierzonego. Europa nagle zdała sobie sprawę z zagrożeń i właśnie wszystkie kraje ogłaszają po kolei nowe programy wzmocnienia obrony przeciwlotniczej (też oznacza to antydronową i antyrakietową). Co jeszcze lepsze właśnie docierają na Ukrainę dostawy całej gamy nowych systemów przeciwlotniczych. O co starali się od miesięcy i co, poza MANPADami szło mocno opornie. A teraz już są. A więc tymi atakami zamiast osłabić wzmocniono OPL. I w Europie, i na Ukrainie. Good job, Wołodia, good job. Oby tak dalej. Czekamy na kolejne przemyślane strategiczne decyzje. Przy okazji Ukraińcom całkiem nieżle idzie zestrzeliwanie tych efektorów, szacuje się że nawet do 50%. Doliczając te które mają defekty i nawet nie dolatują to wychodzi że w cel uderza może 1/3 wystrzelonych środków. Kosztowna zabawa.
Była jeszcze jakaś próba dużego orkowego kontrataku koło Lymania, nawet trochę im się udało, Ukraińcy się cofneli, ale już chyba wróciło wszystko do normy. Prawdopodobnie gra na czas żeby tę kolejną linię obrony przygotować na czas. Mocno kopią rowy, stawiąją smocze zęby. Będą się bronić. Znaczy - nie będą atakować. Wygląda że faktycznie Ukraina przjmuje inicjatywę strategiczną.
Vae victis
Ukraińskie media produkują ogromne ilości materiałów z wojny. Sporo tego można obejrzeć na YT. Rzeczy ciekawe, rzeczy smutne, rzeczy przygnębiające, rzeczy dające nadzieję. Ostatnio sporo materiałów z nowo odzyskanych terenów. Ostatnio mnie dość mocno tknął reportaż o ukraińskich tyłowych służbach którym przypadło bardzo mało sympatyczne zadanie. Pewnie część z nas zadawała sobie to pytanie, większość jednak woli o tym nie myśleć, lepiej jest wyprzeć to ze świadomości. Otóz giną tam dziennie potencjlanie setki żołnierzy, po obu stronach. Co się dzieje z nimi... z ich ciałami? Część zostaje zabrana przez towarzyszy broni. Jednak nie zawsze jest taka możliwość, to jest wojna. Po walce często teren pbojowiska zajmuje zwyciężki przeciwinik. Często nagrania pobojowskia są robione już po "wyczysczeniu" go ze zwłok. Palą się zniszczone ciężarówki, transportery, czołgi, ciał nie widać. Czasami są nagrania z ciałami, są wypikselowane, zresztą YT czy inne kanały nie lubią drastycznych widoków. Natomiast wojna jest dynamicznym zjawsikiem. Nie zawsze jest na to czas w ogniu walk. No i właśnie dokument dotyczył pracy kolesi z obrony terytorialnej czy policji którzy w okolicach Lymania mieli zadania szukania i zbierania ciał poległych rosjan. Putlerowcy wycofywali się tak szybko że nikt nie miał czasu zajmować się ewkaucją ciał, ledwo im się udawało zabierać rannych. Zresztą, ludzie ginęli w różnych okolicznościach i miejscach, często nikt nawet nie wiedział że w krzakach parę metrów obok ktoś oberwał odłamkiem. Teraz po tych terenach jeżdzą takie patrole które szukają tych ciał. Straszna robota. Zwłoki zreguły już sie rozkładają, czasem są sprzed kilku miesięcy. Tam gdzie były ciężkie walki nawet nie było ich komu znajdować, więc sobie tak leżą aż ktoś przypadkiem znajdzie, najczęściej po zapachu, rozszarpują je zwierzęta, zjada robactwo. Czasem są już tylko obgryzione kości, czasem stos białych robaczków który sprawia że zwłoki się wręcz ruszają. Kolejny telefon - w tej i tej wiosce leżą ciała zabitych orków. Patrol pickupem podjeżdza. Na środku drogi, na środku zniszczonej artylerią biednej wioski leży stos trupów. Kolesie liczą - 13 ciał. Ktoś coś tam próbował przykryć to jakimś skrawkiem folii, gówno to dało. Stos trupów oblegają stada bezpańskich kotów o psów. Kamera pokazuje jak obszarpany brudny kotek cos tam podgryza... duży zoom... coś białego...o kurwa, ręka !!! Patrol rozmawia z mieszkańcami (brudni i obdarci jak te koty... chyba tak samo głodni, proszą żołnierzy o coś do zjedzenia). Orki tutaj miały punkt zbiorczy, zwozili zabitych i rannych, ale musieli uciekać, zabrali tylko rannych, zabitych zostawili na tej kupie. Lokalsi przykryli (no... próbowali) folią. Patrol zgłasza do bazy sytuację. Mają małego pickupa, nie mają tyle worków. Jest ich tylko dwóch. Patrol jedzie dalej. Trupy, psy, koty i lokalsi zostają przy drodze. Mam nadzieję że nie czytaliście przy kolacji? Vae victis.
PS
Ponoć w ataku na most Krymski w samochodzie który wpadł na eksplozję jechał i zginął jakiś ważny rosyjski sędzia, prowadzący między innymi jakkieś sprawy Gazpromu i córki Kadyrowa...dziwny przypadek. Dziwny jest ten świat...
Dodaj komentarz