Dzień Sto Dziewięćdziesiąty Siódmy
BlitzKrieg W Charkowie
Dżizus, qrwa, a pierdole, co tu się odHIMARSowuje pod tym Chersoniem. Szok, niedowierzanie pogrom, masakra i spustoszenie. Cały dzień na internetach, ciężko nadążyć za rozwojem wydarzeń. Kupiańsk w dużej części zdobyty. Izium padł. Ale to wszystko pikuś. Zdaje się że mógł paść już Lymań, a czołówki ukraińskie podchodzą już pod .... Siewierodonieck. Tak, ten sam który putloerowcy zdobywali z takim mozołem kilkanaście tygodni temu. Wszystko wskazuje na całkowite załamanie się frontu pod Charkowem. Nie wiem co jest w tej ziemii, ale wydaje się że po prostu uwielbia ona blitzkiregi. I to nie od lat stu, ale od tysiącleci. Od zaranie dziejów sukces odnosiły tu szybkie jak błyskawica zagony. Czy to Scytowie, czy Hunowie, Mongolskie tumeny, kawaleria kozacka, dywizje pancerne hitlerowców i sowietów. Nie lubi Charków tego co zaproponiwali putlerowcy, powolnego mielenia przeciwnika. Nagradza tych co działają zgodnie z tysiącletnią tradycją, szybko, zdecydowanie, głebokimi rajdami. To co właśnie widzimy znów się zapisze w historii wojen. Co niektórzy już to nazywają najszybszym blitzkriegiem w historii. Dziennie postępy na 40-50km, moźe nawet więcej, to leipiej niż amerykanie w Pustynnej Burzy.
Jak na razie rozgrywają ukraińcy tę ofensywę po mistrzowsku. Świetnie wybrane miejsce i czas. Udzerzenie doborowych jendostek na słabe liczebnie, słabo wyszkolone i słabo wyposażone jednostki putlerowców, szybkie przełamanie słabego oporu a potem - hulaj kozacka duszo do woli po stepie, bo przeciwnika brak. Pojedyncze punkty oporu szybko obchodzone i otaczane, odcięte, szybko likwidowane, a czołówki i wojska specjalne idą na pełnym gazie tak daleko jak się da. Zajmują teren, uniemożliwaja zorganizowanie obrony, zajmuja kluczowe punkty jak skrzyżowania i mosty, sieją zamieszanie na tyłach, niszczą zaplecze, transport, punkty dowodzenia, artylerię, obronę przeciwlotniczą. Za nimi ciężkie jednostki, jakby się ktoś jednak chciał bronić. Raczej krócej niż dłużej. Tempo ataku szokuje cały świat. Putlerowcy potrzebowali miesiąca ciężkich walk żeby zdobyć Izium. Stracili go w .... pół dnia. Wycofując się niemal bez walki, zostawiając jedynie ciężki sprzęt. W sumie jedna rzecz to fakt że jednak putlerowcy bardziej się wycofują niż są niszczeni. Widocznie ukraińcy nie chcą się angażować w potencjalnie ciężkie walki z osaczonymi jednostkami, bardziej zależy im na wyzwoleniu terenu. Nagrania z kolumnami wojsk ukraińskich, witanych entuzjastycznie przez mieszkańców - bezcenne. Łeżki się w oczkach świecą niejednemu.
Katastrofa putlerowców jest totalna. Jeśly by faktycznie padł taki Sewierodonieck to może to być już katastrofa strategiczna, na skalę Kijowa. Bo jednak wciąż to jest ofensywa regionalna. Ale jakby weszła w Donieck i Łużańsk to się zacznie mocno walić cały front. Widać że rezerw nie ma pod ręką. To znaczy są jakieś, coś tam przerzucali helikopterami, ale jest taki burdel że nie są to spójne siły, robiące cokolwiek sensownego. Zresztą cięzkiego sprzętu jak czołgi nie da się przerzucać helikopetrami. A lekkie BMD 2/4 to trochę mięsko armatnie dla ciężkich brygad ukraińskich. Idą niby na front jakieś kolumny, tyle że miejscowości do jakich je wysyłano są już pod kontrolą ukraińską. Kolesie śledzący postępy na mapach nie nadążają z update'ami.
O skali porażki najlepiej świadczy chyba fakt że w rosyjskim telegramie najczęściej słychać odniesienia do....Cusizmy (ang. Tsushima jakby ktoś pytał). Nie ma co prawda zgody wśród nich, są dwa obozy. Jeden twierdzi że to już jest 2 Cuszima, a drugi - że nie przesadzajmy, jeszcze nie. Nawet biorąc ten drugi punkt widzenia - wyobraźcie sobie na przykład amerykanów dyskutujących czy jakaś bitwa już jest drugim Pearl Harbour czy może jednak jeszcze nie. Brzmi optymistycznie, prawda? Dla tych co nie słyszeli: bitwa pod Cuszimą odbyła się w czasie wojny rosyjsko-japońskiej (1905r). Flota carskiej Rosji została zmasakrowana przez flotę Japonii. Co zakończyło się totalną klęską caratu w wojnie. A w zasadzie czymś o wiele gorszym. Cuszima złamała wiarę rosjan w rządy caratu jako system. Była totalnym upokorzeniem. Przyczyniła do wybuchu rewolucji 1905 roku bezpośrednio, a potem w połączeniu z klęskami w I WŚ pośrednio do upadku skompromitowanego caratu i rewolucji bolszewickiej. Była oznaką słabości Rassiji i wzrostu potęgi Japonii. Która do tego czasu była mocno lekceważona jako słabe, zacofane, wręcz średniowieczne państwo. Jakieś analogie...? Naprawdę, jak oni coś porównują to Cuszimy to jest to coś naprawdę wielkiego. I o potencjalnie wielkich konsekwencjach, także globalnych i geopolitycznych. Byle bitewki do Cuszimy nie odniosi się. W każdym razie szok i panika, przynajmniej w internetach, ale i pewnie na froncie jest totalna. Sporo nagrań bardzo szybko uciekających jednostek putlerowskich. Rezerwy są daleko. Zajmie im kilka-kilkanaście dni ich przerzucenie. A Ukraińcy zdobywają 40 km dziennie.
Verdun w Chersoniu
Niestety w Chersoniu ofensywa, przeprowadzana dużymi siłami, utknęła. Co gorsza wiele wskazuje że straty były ogromne. Od razu tak mi się wydawało, widząc dośc liczne obrazki zniszczonej ukraińskiej techiniki. Teraz się potwierdza. Co prawda po obu stronach, ale jednak bez efektu. Ponoć na zakarpaciu, skąd pochodziła jedna zbrygad górskich ogłoszono żałobę po stratach. Sukcesu operacyjnego na razie brak. Jest jedno włamanie ale utknęło. Putlerowcy zgromadzili duże siły, mieli w pobliżu wzmocnienia i rezerwy, dobre jednostki. Może to być ostatecznie porażka. Tyle że może to być też przykład na przegranie bitwy aby wygrać wojnę. Bo prawdopodobnie właśnie niezbyt udana ofensywa w Chersoniu przyczyniła się w dużej mierze do sukcesu w Charkowie. Odwróciła uwagę od innych regionów. Zmusiła do ściągnięcia wszystkich rezerw i zapasów. To właśnie tych wojsk z Chersonia brakuje teraz kremlowi pod Charkowem aby zorganizować obronę. Przerzucenie wojsk, ciężkiego sprżetu to kilkanaście dni. Zależnie od trasy 700 do 1000 km. Ale nacisk w Chersoniu trwa, więc za bardzo nie można ich wycofać bez osłabienia frontu. Z kolei jeśli jednak je wycofają to może i pod Chersoniem łatwiej będzie ukraińcom. No cóż, zobaczymy, dużo zależy od finalnej skali sukcesu na wschodzie i gdzie się w końcu ukraińcy zatrzymają. Lub zostaną powstrzymani. W Moskwie się pewnie teraz gotuje. Wkrótce zobaczymy co wymyślą. Na razie nawet nie komentują zbytnio, no może poza tym że jest "planowy odwrót". Nie przekonują zbytnio nikogo. Zwłaszcza własnych żołnierzy na froncie, raczej póki co w panice uciekających przed nadchodzącymi ukraińcami. Ci z kolei chyba sami są w szoku że im tak dobrze poszło. I to nie jest do końca dobrze, bo nie są przygotowani do wykorzystania tego sukcesu. Mogą nie mieć dość wojsk i zapasów w rezerwie. Coś tam zdobywają porucone przez uciekające orki, ale jednak potrzeba dużo więcej. Poza tym kiedyś się zmęczą, nie wiem czy ktoś może zastąpić i zrotować jednostki pierwszej lini. I raczej nie tejsamej jakości jednostki, bo teraz walczy co najlepsze mają Bardzo ciekawe czy będą w stanie te rezerwy orki w stanie gdzieś znaleść, być może robiąc to osłabią nowe regiony jak choćby Chersoń, stwarzając nowe szanse Ukrainie. W każdym razie gorące dni przez nami
Jedna niepokojąca myśl, jak zwykle, jak taką porażkę przyjmie Putin, facet nie potrafiący przegrywać? Ta Cuszima... wykończyła cara, czy Wołodia bierze pod uwagę że klęska w Donbasie może być końcem jego Rassiji..? I co zrobi aby do tego nie dopuścić? Z drugiej strony nie pierwsza wojna przegrana przez mocarstwo atomowe, spytajcie amerykanów o Wietnam... ale z trzeciej strony dużo to zależy od stanu umysłu jednego człowieka. Niezbyt przewidywalnego. Czy obsesja Ukrainy to fakt? Czy tylko poza, okazywana tak długo jak jest to opłacalne? Pożyjemy (?) zobaczymy...
Dodaj komentarz