Dzień Trzydziesty Trzeci
Fragging
Dzisiejsze hasło dnia. Niedawno media donosiły o czymś co może być jednym z pierwszych pzypadków fraggingu w armii putniowców. Ponoć w jednej z jednostek żołnierze przejechali się czołgiem po swoim dowódcy, w ramach zemsty za duże starty w jednostce spowodowane jego dowodzeniem. Został ciężko ranny, i chyba nawet ostatecznie nie przeżył. Od razu zaznaczę że nie wiadomo co się naprawdę stało. Być może to był naprawdę tylko wypadek. Ale być może nie, co by było wiadomością ciekawą. Co to jest ten fragging? Wiem że wiecie, ale może się trafi ktoś kto to słyszy pierwszy raz więc tłumaczę. Otóż nazwa tego zjawiska powstała zdaje się w Vietnamie, pod koniec interwencji amerykańskiej, w armii USA. Doszło wtedy to dużego załamania się dyscypliny. Sex, alkohol, drugs i ogólnie rock & roll. Żołnierze przestali się słuchać rozkazów, buntowali się, nie chcąc walczyć w niechcianej i krytykowanej przez społeczeństwo wojnie. Z czasem zaczęło dochodzić do incydentów zamachów na nielubianych oficerów. Tych zbyt upierdliwych, albo zbytnio szafujących życiem żołnierzy, podejmujących ryzyko. Zamachy miały różną formę. Czasem w zamęcie bitwy ktoś strzelił komuś w plecy lub w inne ważne organy (oglądaliście "Pluton"?). Popularną metodą było również wrzucanie granatów odłamkowych ( w slangu żołnierskim "frags" - stąd nazwa zjawiska, fragging) do namiotu szefa. Czasem jako ostrzeżenie gdy go tam nie było, a czasem wręcz przeciwnie. Metod było dużo, można było podrzucić jadowitego węża czy skorpiona, podać zatruty posiłek. Żołnierze potrafią być kreatywni. W każdym razie było to masowe, do tego stopnia że zaczeły powstawać raporty USArmy nawołujące to zakończenia wojny gdyż rozkład moralny groził jej załamaniem jako organizacji. I był to jeden z ważnych choć mniej znanych powodów wycofania się USA z Vietnamu. No a teraz takie newsy z Rosji. Zobaczymy jak się to potoczy. Raczej nowe uzupełnienia nie będą miały wzrostu morale.
Białoruscy Partyzanci
Partyzantka na tych terenach ma tradycje, długie i chwalebne. Białoruscy kolejarze przystąpili do szerokiej dywersji transportów armii rosyjskiej. Podobno już dwa pociągi się wykoleiły. Co za pech... strasznie przeciążona ta infrastruktura kolejowa. Mocno niedoinwestowana. Ciekawie też się dzieje w korpusie oficerskim. Póki trzeba było zmieniać pozycje do ataku to było jeszcze w miarę OK. No trochę może powoli zmieniali. Coś sie tam psuło, zabrakło paliwa, jakiej części. Ruszamy. No za chwilę, po obiedzie. Jeszcze tylko fajeczka i już biorę kufajkę. No chciałbym szybciej ale ten grat Ural nie poejdzie więcej niż 25km/h. 4-ka nie wchodzi. No niestety w końcu jednak dojechali. Putin naciska, brakuje wojsk pod Kijowem. No ale od czego socjalistyczny etos pracy, prawda? Jeden pan oficjer sobie właśnie przypomniał że w sumie to już wyrobił lata służby i może przejść na tłusciutką emeryturę wojskową. Drugi stwierdził że w sumie może nawet pójdzie na tę wcześniejsżą, wystarczy mu. Ktoś nie wrócił z ulropu. Nagle połowa się biedna pochorowała i na L4 ląduje, covid-srovid, boli kregosłup, albo i nóżka. no, leczyć się trzeba, nie wojować. Każdy kto się wychował w socjalizmie wie że opcje na wymiganie się od pracy są wręcz nieskończone, jak ktoś ma trochę oleum w głowie. Tylko trzeba dużo alkoholu pić i słonecznika dziubać, wtedy olej ze słonecznika jako lżejszy alkohol do góry wypycha i oleum do głowy trafia. No, to tak bracia Białorusini i robią. Braki są tak duże że trzeba je uzupełniać kolegami po fachu zza wschodniej granicy. Podobno masowo już trwa taka wymiana. Tyle że koledzy ze wschodu też z powodu jakichś tam ich ćwieczeń też problemy kadrowe mieć zaczynają. Coś wyjątkowo dużo wypadków na tych ćwiczeniach ostanio. W każdym razie efekt taki że jakość kapitału ludzkiego który trafia na Białoruś jest... no nie jest pierwsza liga. Ani nawet chyba druga. No i teraz pytanie, co zrobią dzielni Białoruscy wojacy jak ich jakiś ruski tuman na śmierć zacznie posyłać? I w ten dziwny sposób wróciliśmy nagle w okolice pierwszgo dzisiejszego tematu, fraggingu... Ładna nam dziś klamra wyszła, nieprawda?
Dodaj komentarz