Dzień Trzysta Siedemdziesiąty Czwarty
Żduny
Bachmut padł. A nie... czekaj... nie do końca. Prawie, już, okrężony z 3 stron... jednak wciąż coś się tam dzieje. Niby już epilog, ale jednak wciąż nie koniec. Tymczasem w zrujnowanym, ostrzeliwanym mieście wciąż toczy się życie. Niesamowite. Żółnierze w przerwie na zmianę baterii w drone który właśnie namierza wagnerowców idą sobie do działającego supermarketu po fajki czy jakąś puszkę czegoś do żarcia, kupują, płacą, wracają na stanowisko. Pani za kasą pytana czemu nie ewakuuje się trochę mętnie tłumaczy że po co, gdzie, a ogólnie uciekli ci co mieli pieniądze, ona nie ma. Zresztą wszędzie można zginąć, latają rakiety, bomby. Żołnierze chyba trochę jej nie wierzą. Po wizycie stwierdzają ze ci co jeszcze zostali to 'Żduny". Slang chyba od ruskiego "Żdać" czyli czekać. Ci co jednak czekają na przyjsciie ruskich wyzwolicieli. Ci co ich chętnie kwiatami powitają i samogonem napoją, w gadzinówce twarz pokarzą i opowiedzą jak im się długo i ciężlo czekało, jak ich ukry prześladowały, i ogólne ich arta całe miasto zrujnowała. Bo przecież bracia rosjanie by do nich nie strzelali, prawda? No cóż, są i tacy, i to nie tak mało.
Tymczasem w wielkiej Rassiji władza właśnie zaczęła radzić rosyjskim firmom zbrojeniowym żeby zaczęły sobie sprawiać własną prywatną ochronę przeciwlotniczą, bo na armię czerwoną liczyć za bardzo co nie ma. Na swój koszt oczywiście. Wsio w pariadkie, operacja specjalna idzie zgodnie z planem Wielkiego Denazyfikatora.
Atak na orkowego AWACSa A 50 - no, i pojawiły się oczekiwane nagrania. Najpierw dronik sobie wleciał nad "pilnie strzeżoną" bazę lotniczą na dalekich tyłach pod Mińskiem, potem zgrabnie usiadł na kadłubie samolotu i kopule radaru. A potem fruuuu... i podleciał. Jakiś czas potem wrócił, tym razem wybuchł. Koniec nagrania. Na ile skutecznie szkód narobił niestety nie wiadomo, ale raczej coś tam uszkodził. Raczej nieduże szkiody ale zawsze. A efekt mimo wszystko całkiem niezły. A 50 odleciał z Białorusi. Być może czega go długa i kosztowna naprawa. A co się ruscy i białoruscy wstydu po tej akcji najedli to chyba och zabolało bardziej niż strata samolotu. Kompletna kompromitacja ochrony lotnisk.
Jakieś dziwne "działania dywersyjne" na pograniczu Rassiji, "akcja terrorystyczna" wg Wielkiego Denazyfikatora. W sumie można się by się zawet zgodzić, akcja zbrojna za granicą innego państwa to terroryzm. Ławrow na szczycie G20 też twierdził że to Rassija została zdradziecko napadnięta przez Ukrainę. To było bardzo groźne. Połowa słuchaczy mało nie umarła ze śmiechu słysząc te kocopoły. Naprawdę było blisko aby ten najbardziej zabójczy żart świata zadziałał, gładząc śmiechem wiekszość liderów wolnego świata. Na szczęście z Ławrowa taki stand up-owiec jak ze mnie Alberto Tomba więc świat uratowany. Swoją drogą to ta Rassija to naprawdę biedne państwom pożal się borze. Zawsze ich napadają zdradziecko sąsiedzi, jak my 17 września, teraz Ukraina. Taki miłujący pokój naród... dlaczego ich nikt nie lubi? Dlaczego te wszystkie niewdzięczne ludki tak chętnie się proszą o amerkańskie bazy wojskowe a nie uśmiechają im te rassiji? No przecież co za różnica, to prawie to samo, nie? Nie ma sprawiedlowości na świecie.
Na koniec ciekawostka na temat Szwecji. Nie wiem czy ludzie mają tego świadomość, bo ja nie miałem. Otóż szwedzka doktryna obronna nie przewiduje czegoś takiego jak kapitulacja. Oni wogólne nie dopuszczają takiej opcji. Do tego stopnia że ich wszystkie oficjalne rządowe instrukcje do obywateli w razie wojny mówią, że wszelkie informacje o kapitulacji czy złożeniu broni mają z założenia traktować jako wrogą dezinformację i ich nie pod żadnym pozorem nie słuchać, walcząc do końca. Bo Szwecja nie podda się nigdy. Cóź, jednak ex-wikingowie.
Dodaj komentarz