Dzień Trzydziesty Pierwszy
Marzec. Na wschodniej Ukrainie trwają ciężkie zmagania wojsk pancernych. Trwa kampania Donietska, nazywana też operacją Donbasko - Charkowską. Walki bardzo ciężkie. Warunki bardzo trudne. Czołgi grzęzną masowo w ukraińskim błocie. Ruskie wojska zostają oflankowane, okrążone i zniszczone na południe od Charkowa. W Charkowie ciężkie walki uliczne trwają 4 dni. Walki toczą się o każdy dom, każdą ulicę. Ale w końcu Charków zostaje zdobyty przez Dywizję SS Leibstandarte... WTF? O kurwa. Rok 1943, sorki, to nie ta wojna! Ale jakże podobna... te same mapy, te same miasta, te same wioski, te same rzeki, ta sama pogoda, błoto, ukraińskie czarnoziemy, koktajle mołotowa, pot, krew i łzy. Aż się człowiek nieswojo czuje patrząc na to. Historia jednak się lubi powtarzać. Złośliwa małpa. Nawet sily podobne jak wtedy , 120-200 tys wojsk po każdej stronie. Straty niemieckie 11 tys, straty radzieckie 86 tys, brzmi nieźle...
No dobra, to skoro taka ta historia powtarzalna to czy Ukraina ma jakieś szanse? Na papierze wygląda to wciąż słabo. Ale historycznie? No cóż, róznie to bywało. Nie zawsze słabszy przegrywał z imperium. Darujmy sobie prehistorię, zacznijmy od XX wieku. Wojna Zimowa. Maleńka Finlandia, ogromne ZSRR. Dawid i Goliat. Dysproporcja sił może nawet większa niż dziś na Ukrainie. Po ponad 3 miesiącach militarnie jednak ruscy wygrywają, ale po tak dużych stratach że zadowalają się warunkami ciut lepszymi niż pretekst do wojny. Finlandia traci część terytorium, idzie na ustępstwa, po wojnie następuje "finlandyzacja" ale jednak, ratuje niezależność. Funkcjonuje gdzieś pomiędzy wschodem i zachodem, balansuje ale trwa. I nie najgorzej na tym wychodzi. Inny przykład - Wietnam. Amerykanie, największa potęga miltarna świata, przegrywają wojnę z krajem 3-ego świata nie przegrywając żadnej bitwy. Afganistan - 2 imperia połamały sobie ząbki, niby zajęły, ale podbić nie zdołały. Także historia może się powtórzyć. Chociaż nie musi.
Z dobrych wieści to stan putinowskich generałów znów minus jeden. Ja tam się nie znam, ale tak sobie myślę że jednak to nie ukraińcy ich tak fajnie namierzają. To robi tajemniczy ktoś kto ma najlepszy na świecie wywiad elektroniczny. Wiecie, taki "Big Brother". Ukraińcy w najlepszym razie pociągają tylko za spust. Ale nawet za to bym chyba do końca głowy nie dał. Mimo wszystko to pomoc jest niestety potrzebna ogromna. Widziałem szacunki które mówią że na 1 dzień tej wojny przy obecnej intensywności Ukraina potrzebuje 500 mln $. Teraz sobie sprawdżcie w wujku google ile dawały tej pomocy ostatnio rózne kraje. Niemcy, Unia, USA. My cały 1 miliard, zdaje się. Czyli na jakieś 2 dni. Ila ta wojna trwa możecie sprawdzić w tytule wpisu, policzyć i pomyśleć. Inna rzecz to co w tej pomocy jest. Mówię o tej stricte wojskowej. No więc głłównie "broń defensywna". W sumie idiotyczna nazwa sama w sobie. Czyli głownie granatniki przeciwpancerne, ręczne wyrzutnie przeciwlotnicze, te wszystkie RPG, NLAWy, Javeliny, Panzerfausty, Pioruny, Stingery, troche broni strzeleckiej, amunicji, kamizelki, hełmy. Fajnie, to bardzo przydatny sprzęt. Część to top hitech, ale też sporo wietrzenia magazynów i taniej utylizacji złomu. Ehh te NRDowskie zapleśniałe "Igły"... No ale nawet ta cała lepsza część.. to wciąż broń ręczna. Wygrać tym wojnę to niestety trochę tak jak próbować zabić mamuta tysiącami ukłuć ... igieł, nomen omen.. Można próbować, ale może być ciężko. A ciężkiej broni nikt wysyłać na razie się nie pali. Ukraina ma trochę swojego, ale powoli traci, zużywa, nie ma zapasów. Nie ma jak odtworzyć. Szczególnie mnie martwi obrona przeciwlotnicza. Na strefę zakazu lotów szans nie ma. Ciężkie systemy powoli się kończą. Bez tego jeśli lotnictwo Putina będzie bezkarne to ich powoli acz nieodwracalnie zmiażdży. I to jest ciężki temat, nie mam pomysłu. Bo nawet jakby była wola polityczna żeby taki sprzęt dostarczyć to nie wiem jak. Wprowadzenie czegoś takiego do uzbrojenia to są lata. W warunkach wojennych może by się udało przyśpieszyć do kilku miesięcy, ale to może być też za późno. Bo to trzeba by wyprodukować, nie stoi na pólkach z rakietami. Trzeba zintegrować z systemami danego kraju (np łączność, systemy IFF, systemy dowodzenia, szyfrowania itp itd), przeskolić obsługi, mechaników, elektroników, serwisantów, dostarczyć, przetestować. Lata pracy. Inna opcja to dać im to już mają. Ale też nie jest to proste. Niewiele krajów na zachodzie ma taki sprzęt, a nawet jeśli to ilości homeopatyczne. Też nie jest do końca taki sam, też już często w standardach NATO, w ciut innych wersjach. No i przede wszystim to te kraje też nie mogą zostać z niczym. A nowy sprzęt to też dla nich proces na lata, patrz wyżej. Nie ma tego w nadwyżce nigdzie.
No a putinowcy też mają rezerwy, i to wielkie. Właśnie po nie zaczęli sięgać. Mają na stanach jeszcze całe tysiące czołgów. Wiekszość z nich w rezerwie. Tzw "rezerwie materiałowej". Czyli stoją sobie te wszystkie pięknie zakonserwowane czołgi w klimatyzowych magazynach i czekają na wojenkę. Na potrzeby uzupełnienia strat wystarczy je z tych magazynów wyjąć, odkonserwować, przesmarować, wymienić olej, zatankować załadować amunicję, wsadzić rezerwistów i wpieriod, bić faszystów! Tak to wygląda. Prawie. Bo u Amerykanów. Bo w Rosji to te czołgi tak bardziej sobie pod chmurką stoją i wesoło rdzewieją. A jak w magazynie nawet to takim z dziurawym dachem, ale przecież wogóle nie pada. No i w Rosji to czołgi nie czekają tak całkiem bezczynnie. Zaopatrzenie w części zamienne kuleje, to się czasem coś wymontuje, od tego jest rezerwa, prawda? Poza tym czołgi to skomplikowane maszyny, dużo cennych surowców w nich. Po ile miedź i aluminium w skupach złomu? Całkiem całkiem, prawda? I tak przez lata nikt się nie zorientuje że ktoś jakiś akumulator czy prądnice na złomie opyli.. Pić za coś trzeba. A tu nagle zonk. WOJNA! Straty duże, trzeba rezerwy od lat rdzewiejące na złomowiskach do służby przywrócć. I niestety, nie idzie to najlepiej. Te czołgi są, ale na papierze, sztuka to sztuka, a czy działa to ostatnio kontrola sprawdzała w 1989... Ponoć są jednostki w ktorych udaje się sklecić z 10 czołgów na stanie 1 (słownie: jeden) sprawny. Reszta to same skorupy. Jakiś dowódca jednostki już sobie podobno strzelił w łeb jak to wyszło u niego. Więc te wszystkie statystyki ilości sprzetu można sobie wsadzić głeboko w wydech.