Dzień Pięćset Pięćdziesiąty Trzeci
Twarde lądowanie
Coś jakoś tak jakby sytuacja zaczęła się dynamiczniej rozwijać ostatnio w szeregu obszarów, więc się zbiera na update. Na początek twarde lądowanie zaliczone przez Prigożina. No kto by sie spodziewał. Takiego funfla tak potraktować? No cóź, Wołodia zdaje się zdrady nie wybacza nigdy. Z drugiej strony jak na razie równie dużo argiumentów za tym że to był pokaz siły jak i słabości. Jasne, Jewgenij sobie naskrobał. Z drugiej strony jakaś ugoda była. Ukarać zdrajcę i pokazać wszystkim że nie będzie litości dla wrogów? Hmm. No niby tak, ale to by znaczyło że są tam tacy których trzeba zastraszyć. Czyli jednak tak różowo z władzą nie jest? Operacja trzeba przyznać udana, całe szefostwo Wagnera na jeden strzał, takie trochę ścięcie wszystkich głow hydrze tak że małe szanse że odrosną. Ale jednak koledzy z Wagnera zbyt szczęśliwi nie będą. Oferta przyjęcia ich do armii czerwonej? Tia, i posłanie na pewną śmierć na Ukrainie za marny żołnierski żołd? Słaba perspektywa. Biznesy w Afryce? No to jest ciekawe. Pewnie Putler kombinuje żeby je przejąć. Tylko pytanie czy to się uda. Prigożyn & Co mieli tam dobre kontakty, bez głowy nie jestem pewien czy uda się łatwo wejść w rolę komuś innemu. Być może tak, ale pewnie to nie jest. Poza tym co lojalniesi wagnerwocy mogą pójść na swoje. Jak to w mafii, jak się rozbije główną komisję to się organizacja decentralizuje, każdy zaczyna swoje lody kręcić, zaczynają się wojny o wpływy, kasę i teren. Kontrola na tym Kremla może się nie udać. Ogólnie w sumie nawet nie jest jasne czy faktycznie Putler ten rozkaz wydał. Równie dobrze ukochani przez Prigożina Szojgy & Gierasymow mogli się pozbyć problemu. Jeśli Putin jest słaby to może nawet bez jego rozkazu. No, stało się Wołodia, czasu nie cofniesz, po ch drążyć. Należało mu się. Jak technicznie sprawę załatwiono też chyba się nie dowiemy, MAK nawet śledztwa nie wszczyna. Nawet zabawne że nawet pozorów już nie muszą stwarzać. W sumie racja, po co marnować kasę podatników. Chociaż jednak myślałem że to procedura obowiązkowa. Jak widąć wszystko jest jednak tu jasne. Czy to była rakieta czy bomba raczej temat dla pasjonatów.
Lekcja dla innych jest oczywista - jak zaczynasz pucz to go skończ bo sam skończysz. Następny odważny pójdzie na całość i nie zawróci w pół drogi. Ciekawe będą też losy Surowkina. Nie wiem czy mu ten stres serce wytrzyma. Nie żeby żałować tego przyjemniaczka, co to to nie. Szkoda tylko Girkina trochę, trochę smętnie bez jego piwnicznych monologów. Tego mi brakuje. W sumie na miejscu Putlera na Girkina miałbym świetny pomysł: odesłać drania do Hagi . Będzie wilk syty i owca cała. Aż się dziwię że jeszcze na takie rozwiązanie nie wpadli. Ale by się Europa skonfundowała.
Front Zaporozki
Dzieje się nie tylko w układach władzy ale też ostatnie dni to trochę lepszych wieści z frontu. Przełamanie pod Robotyne jest już faktem. Jak na tempo poprzednuch miesięcy kolejne wioski zaczynają padać wręcz błyskawicznie. Oczywiście relatywnie, po prostu przez kilka miesięcy był postęp 15km to teraz kilometr dziennie to już prawie wojna błyskawiczna. Orkowie rzucili swoje doborowe dywizje powietrznodesantowe, na razie niewiele to pomaga, choc walki są bardzo ciężkie. Promyk nadziei że jak na razie Ukraińcy nie narzekają na braki w amunicji, a orki wręcz przeciwnie. Ale też chyba rzucli tu już wszystko co mają. Orki też w sumie zbierali trochę wojsk z innych terenów, co może dać ciekawe możliowści na innych kierunkach, gdzie teraz inicjatywę głownie już zaczynają mieć ukraińcy. Chociaż są jeszcze jakieś ostatnie orkowe rezerwy gdzieś na Krymie zabunkrowane i nieużyte. Pytanie czy będą bronić Tokmaku czy już tylko Krymu. Na razie nastroje wciąż trzeba tonować. Jeśli ten atak zostanie powstrzymany to może być ostatnie szarpnięcie na dłuższy czas. Poszły w ruch może nie ostatnie rezerwy ale jednak główne siły. Sukces to nie zodbycie pary wiosek niestety, musieliby by przynajmniej Tokmak odbić. To już byłby jakiś tam, wciąż umiarkowany, sukces. Ale już by mocno odcinało Krym od matki Rassiji. No nic, tzreba obserwować sytuację.
Przy okazji ponoć doszło do ataku jakiś dywersantów na generała Teplińskiego, głównodowadzącego wojskami powietrzno-desantowymi. Generał przeżył, ponoć lekko ranny. Ale pytania pozostają. Jak do tego doszło, nie wiem...? No bo jednak taki atak na zapleczu frontu to raczej nie mógł być przypadek. Czyżby wywiad UKR miał aż tak dobre informacje? Skąd i jak? A tak mi się przy okazji przypomniało że zaatakowany generał nie był w najlepszych relacjach z Szojgu & Co. Już raz go mieli uwalić ale podwładni zagrozili buntem. Poza tym kumplował się jak całe VDV z Prigożinem. Może ktoś się chciał pozbyć rękami UKR niewygodnego gemerała? A co jeśli generał dojdzie do podobnego wmiosku? Poczeka na kolejną akcję? Tyle pytań, tak mało odpowiedzi...
Atak dronów
Wczoraj znów dluuga noc po największym chyba od początku wojny ataku dronów na Imperium Zła. Sporo celów w promienu praktycznie tysiąca kilometrów od Ukrainy. Najciekawszy to ten oczywiście na lotmisko w Pskowie, pełne tłustych i cennych Ił-ów 76. Główne strategiczne transportowce orków. Na razie wiadomo że atak dość udany, trwa czekanie na dane potiwerdzające jak bardzo udany. Na pewno jeden spłonął, TASS się początkowo wypaplał o 4 sztukach, są wersje o 6, być może 1 to bombowiec Tu-22, ale na razie dowodów na więcej niż jeden brak. Być może też skład paliwa. Łup cenny z wielu powodów. Po pierwsze są to aktywa już strategiczne, a tych Kreml tracić nie lubi. Bardzo nie lubi. Poprzednie ataki powodowały wycofanie takich aktywów na tysiące kilometrów. Poza tym za dużo tego nie mają, 120 sztuk circa about, czyli jakby faktycznie kilka sztuk oberwało no to boli. Koszta też niezłe jakieś 50mln $ za sztukę. A moce produkcyjne to jakieś 2 sztuki rocznie. W dobrych czasach sprzed wojny. No, level stresu w orkowym lotnictwie sięga zenitu, drony wchodzą w ich przestrzeń jak w masło na setki kilometrów, obrona przeciwlotnicza nie jest w stanie nic z tym zrobić. Swoją drogą ciekawe jak to się odbyło. Orki już zaczynają przebąkiwać że nie wierzą w drony z Ukrainy, za to tam jest kilkadziesiąt kilometrów do Estonii.. hmmm. Zmasowany atak przez dywersantów w Rassiji na tę skalę - chyba też nie wykonalne. Czyżby Estonia tak sobie zaryzykowała pozwalająć na taką akcję? Tylko pytam. Naprawdę ciężko uwierzyć że to przyleciało sobie i to jeszcze masowo z samej Ukrainy. Przy okazji te samoloty były przydzielone do dyzwizji VDV która właśnie wchodzi do akcji na Zaporożu, więc duże implikacje logistyczne mogą z tego jeszcze wyniknąć jeśli atak był tak skuteczny jak ukraińcy twierdzą. Czekamy na dalsze dowody.
Tak przy okazji czasem pojawia się takie wypowiedzi że te ataki dronami to jednak taka bardziej akcja PR niż realny wpływ na wojnę, a straty prawie żadne. No owszem, jak na razie nie da się zniszczyć całego potencjału Mordoru paroma dronami, z ograniczoną skutecznością i siła rażenia. Ale nie w tym rzecz. Oczywiście, ważny jest efekt propagandowy, dla świata że walczymy, ale przede wszystkim dla samego Mordoru, że to nie jest jakaś tam operacja specjalna, gdzieś daleko. Jak mieszkasz sobie w Pskowie i widzisz wybuchy, serie smugoych pocisków na niebie, rakiety przeciwlotniecze to zaczynasz się zastanawiać czy wygrywamy, czy telewizja nie kłamie, czy władza panuje nad państwem. Pewnie za dużo z tym nie zrobisz, ale jednak obojętny będziesz trochę mniej. Ale PR wojny w tym wypadku nie wygra. Coś bardziej konkretnego? No, jak jednak coś trafisz to z reguły cele są cenne. Mordor wyraźnie słabo reaguje na straty w aktywach strategicznych, jak bombowce, AWACSy, duże transporowce czy drogie systemy elektorniczne, radary. Cholerstwo drogie, w małej ilośći, trudne w produkcji i duzo czasu to zabiera. Każdy taki sprzęt jest warty tyle co dziesiątki czołgów a zapewne trudniejszy do odbudowy. Jak oberwie jakiś personel, typu piloci to jeszcze duży bonus, bo też na to lat trzeba na szkolenie nowych. Ta wrażliwość powoduje też inne korzystne efekty. Samoloty przenoszą do bardzo odległych baz. Muszą wtedy dużo więcej latać żeby te same zadania wykonać. To kosztuje, Bardzo duże kosztuje. Paliwo itp - jasne, więcej godzin lotu to dużo więcej $. Ale też dużo częściej trzeba robić serwisy, kilka razy szybciej się zużywają podzespoły, zwłaszcza silniki. Rośnie ryzyko awarii czy lkatastrofy, przemęczone są załogi, serwisanci, będzie więcej wypadków, więcej samolotów w serwisie a nie eksploatacji. Dalej, to co zostanie trzeba też lepiej chronić, nie wszystko da się przenieść na daleko wschód. Więcej ludzi i systemów przeciwlotniczych zamiast iść na Ukrainę trzeba zostawić w kraju. Ich eksploatacja, obsluga też kosztuje. I nie jest to proporcjonalne do skali ataków. Po ataku na 1 lotnisko trzeba działać na wszystkich lotniskach, chronić wiele z nich. I nie tylko lotnisk, też wielu innych obiektów. A więc efekt spory przy realnie bardzo małych kosztach. Dobry zwrot z inwestycji. Co dla kraju o potencjale Ukrainy walczącym z potencjałem Mordoru ma znaczenie krytyczne.
Make my day
Tym razem krótko. Tak jakoś mnie ostatnio rozbawił reportaż z młodym i lekko puchatym ukraińskim żołnierzem. Koleś jest obecnie operatorem dronów FPV, mocno zaagażowanym w niszczemie wszelkiego orkowego żelastwa z padem w ręku i okularach VR na głowie. Z dumą i uśmiechem wspomina jak mama całe życie truła że siedzi całe dni na kompie grając w gry, i że do niczego dobrego w życiu mu się to przecież nie przyda. A jednak...