Dzień Sześćdziesiąty Pierwszy
Wypalanie traw
Wypalania traw nie pochwalają ekolodzy. Strażacy też nie są tym zachwyceni. Zwłaszcza Ci rosyjscy mają przez to ostatnio kupę roboty. Co za idioci wypalają trawy w pobliżu rosyjskich fabryk powiązanych z produkcją rakiet? Chwila nieuwagi i nieszczęście gotowe. Ludzie nic się nie uczą na błędach. Ostatnio to już plaga. Trzy fabryki spłonęły jendego dnia. A już tych debili co wypalali trawy w okolicach składów paliw w rosyjskim Briańsku to powinni na dożywocie na Syberię zesłać. No jak tak można? Greenpeace się tym powinien tym zainteresować, ile to dwutlenku węgla poszło w atmosferę z tych tysięcy ton paliw które przez głupotę ludzką spłonęły? Oj nieekologiczne to. A jeszcze ten cały syf który do morza trafia. Nie dość że krążownik "Moskwa" cały, to jeszcze z całym ładunkiem rakiet, być może nawet jakieś nawet głowice jądrowe? No i jeszcze obok wraku okrętu, jakby było mało tego śmiecia, spoczął jeszcze wrak helikoptera. Nie szanujemy oceanu światowego. Ale spoko, właśnie ruszyła akcja ratownicza. Orki wysłały do ratowania "Moskwy" swój najlepszy sprzęt. Cud techiniki ratownictwa morskiego. Najbardziej zasłużony w historii ludzkości (tak tak, serio) okręt ratowniczy "Kommuna". No ale latwo być tak zasłużonym sprzętem jeśli służy się już od ponad 107 lat.... Tak, okręt flagowy floty czarnomorskiej będzie teraz ratowany (a dokładniej to raczej tylko jego uzbrojenie i tajne systemy) przez ponad 100 letni zabytek, z 1915 roku, czyli który pamięta czasy carskie, 1WŚ, rewolucję bolszewicką, 2WŚ, zimną wojnę, upadek ZSRR, pojawienię się Rosji, a teraz jeszcze zalicza wojnę z Ukrainą. Piękna historia. Piękna ta flota Rossiji...Taka ... mocno klasyczna i bardzo tradycyjna. No ale od dawna wiadomo że tradycja na morzu to rzecz ważna.
Koniec Ery
Największa wojna od czasu ostatniej największej wojny to z reguły czas rewolucji w wojskowości. Czas w którym nowe bije stare. Armie zmieniają się na zawsze. Stare koncepcje umierają, rodzi się nowe. Nowa technika, nowa taktyka, nowa strategia. Pierwsza wojna światowa to była pierwsza wojna uprzemysłowiona. O wyniku zdecydowały cuda rewolucji przemysłowej poprzedniego wieku. Karabiny maszynowe, nowoczesna artyleria, nowinki techniczne w rodzaju czołgu, samolotu, samochody, okręty podwodne, łączność radiowa, sterowce (to akurat ślepa uliczka), czy też broń chemiczna. Druga wojna dopracowała te technologie, zwlaszcza broń pancerną, samoloty, w tym odrzutowe, era lotniskowców i na koniec wielka kulminacja, atomowe wielkie BUM. Zakończyła się era konia, zwyciężyła mechanizacja. Wojna na Ukrainie dla części osób jest końcem ery czołgów, i początkiem ery dronów. Trwa zażarta dyskusja czy w czasie ogromnego nasycenia wojsk bardzo skuteczną bronią przeciwpancerną, tymi wszystkimi Javelinami, NLAWami, Stugnami, laserowo kierowaną amunicją preczyjną i milionem innego badziewia, w tym latającego, czołgi mają jeszcze jakiś sens. Dwa obozy mają oczywiście przeciwstawne opinie i argumenty na ich poparcie. Wszystkie argumenty, za i przeciw mają sens, więc nie jest łatwo się opowiedzieć za żadną ze stron. Dlaczego to ma interesować kogoś kto to czyta? I nie jest zawodowym wojskowym? No po pierwsze dlatego że od tego może zależeć nasze bezpieczeństwo i życie. Kiedyś, w przyszłości. Poza tym to też decyzja polityczna, na co wydamy nasze podatki. Jaki będzie tego efekt. Czy wydamy nasze cięzko zarobione miliony i będziemy bezpieczniejsi czy skończymy z kupą złomu będacego ćwieczeniem strzeleckim dla wroga. Bo na przykład właśnie wydajemy kilka ładnych milardów dolarów z naszych podatków na zakup najnowszego modelu jebnego z najlepszych czołgów świata, Abramsa. Czy to dobrze wydane pieniądze? Ogólnie większość dobrze obeznanych w temacie fachowców twierdzi że na skreślenie czołgu jest za wcześnie. Że wciąz mają zdolności których nie zastępują żadne inne systemy uzbrojenia. I że systemu uzbrojenia nie ocenia się po tym jak łatwo go zniszczyć tylko po tym jakie zdolności daje. Bo inaczej piechur z karabinem dawno by stracił rację bytu. Niby tak. Ale osobiście uważam że taie wnioski trochę wynikają z tego że wciąż patrzymy na tę wojną przez filtr starych schematów. Wciąż chyba nie potrafimy wyobrazić sobie jak by wygladała ta wojna gdyby całkowicie odwrócić proporcje. Nie tysiące czołgów z dodatkiem paru dronów ale parę czołgów i tysiące dronów. Może nawet dziesiątki tysięcy. Drony mogą być relatywnie tanie. Zniszczenie drona nie zabija z reguły operatora. Czy wtedy te czołgi faktycznie by miały sens? Czy by były cokolwiek w stanie zdziałać, przebić przez ten stalowy grad z powietrza? Mam wątpliwości. Chociaż pewnie wkrótce pojawią się już też czołgi-drony. Może pojawi się skuteczna broń zwalczania dronów... nie wiadomo. Ale w sumie tak się wszyscy na tych czołgach skupili że wg mnie przegapili potrzebę dyskusji być może o końcu ery innego typu broni: helikoptera bojowego. Na Ukrainie spotyka je jakaś masakra. Te wszystkie ręczne wyrzutnie praktycznie uniemożliwiają im działanie. Helikopter lata póki starcza mu pułapek termicznych. A i to tylko pod warunkiem że akurat nie trafi na Starstreaka. Jak tylko kończą się pulapki obrywa, płonąca kula ognia spada na ziemię. Przeżywalność załóg gorsza niż w samolotach, tam przynajmniej można mieć nadzieję na katapultowanie. Nagrania helikopterów strzelajacych w przerażeniu dziesiątkami flar są fascynujące. Flary się kończą i bach. Wygląda na to że jedyna w miarę bezpieczna metoda ich wykorzystania to salwy pośrednim ogniem niekierowanymi rakietami. Taktyka zwana "spray & pray". Właściwie pray^2 bo po pierwsze moldisz się żeby w coś trafić, a po drugie żeby ciebie nie trafili. Totalny bezsens, warte miliony helikoptery sprowadzone do roli wyrzutni GRADów. Tylko jescze mniej celne. Bo tak to trafić cięzko im w Charków. A nasz wielki strateg Mariusz właśnie planuje wydanie kolejnych milardów na top class helikoptery szturmowe.... Czy my właśnie nie chcemy kupić dla naszej kawalerii nowej wspaniałej rasy koni z najlepszej hodowli..?