Dzień Sześćdziesiąty Czwarty
Strumień Świadomości
Wojna na Ukrainie trwa dziś już o jeden dzień dłużej niż trwało powstanie warszawskie. Tak dla nadania jakiejś skali. Mariupol niby padł, ale twierdza Azowstalu jest praktycznie nie do zdobycia w walce. Jedyne wyjście to brać ich głodem, jak średniowieczną fortecę. Przy okazji, ktoś wie ile trwały najdłuższe oblężenia w historii? No... grubo ponad 20 lat (na przykład Ceuta czy Candia). Ktoś sobie potrafi wyobrazić coś takiego? Życie całego pokolenia w oblężonym miescie? No dobra, Azowstal takich szans nie ma. Nie wystarczy im na to zapasów. Ale mimo wszystko, Mariupol był atakowany praktycznie od pierwszych dni, więc się trzymają jak nasi powstańcy. Ale niestety sytuacja na froncie uległa jednak dużemu pogorszeniu. Putinowcy zaczęli walczyć inaczej, jak się można było spodziewać po Dwornikowie. Czyli przepotężny ostrzał artylerii wszelkiego typu, która niszczy dosłownie wszystko, i potem zajmują teren wojska zmechanizowane. Artyleria jest podciągana na nowe pozycje i proces zaczyna się od nowa. Zabójcza metodyka, powoli, ale stalowy walec miażdzy jedną ukraińską linię po drugiej. Nie bardzo mają jak przeprowadzać rajdy czy niszczyć logistykę tym razem. Nie mają czym niszczyć putinowskiej artylerii zbytnio. Widać wyrażnie że mocno im rosną starty, już nie są dużo niższe od putinowskich. I niestety średnio jest je czym uzupełniać. Zapewne stąd te trochę desperackie ataki na cele w głębi Rossiji. Z drugiej strony są dość skuteczne. Zmuszają trochę przeciwnika to zwiększenia ochrony, choćby przeciwlotnieczej. Media dziś ogłosiły że pierwszy rosyjski żołnierz zginął w tej wojnie na terytorium Rosji a nie Ukrainy. Ale to nie jest prawda tak do końca. Okazało się że w pierwszym ataku Ukraińców na terytorium Rosji, na lotnisko w Millerowie, w pierwszych dniach wojny oprócz zniszczonego samolotu został jeszcze ciężko ranny jeden z pilotów, który jakiś czas temu zmarł od obrażeń. Więc palma pierwszeństwa w tej chwalebnej kategorii należy się jednak jemu. No chyba że orkowym zwyczajem rannych zmarłych w szpitalu nie wliczamy do kategorii poległych. Wtedy zgoda. A co do obecnych ataków to są też dość ciekawe. Po pierwsze chyba część jest robiona przez drony. Ostatnio jakieś zestrzelono pod Kurskiem. Niby. Orki pokazały kilka zdjęć zestrzeloych Bayraktarów. Tylko że jak je wzięli na tapetę kolesie od OSINTu to się okazało że w przynajmniej jednym przypadku orki wzięły sobie stary wrak i go upozorowały jako nowe zestrzelenie.... No nie mam słów. Ktoś naprawdę się chce wykazać sukcesami którrych nie ma. A bardzo by chciał mieć. Widać że ich to boli. Widać też to mediach systemowych. Wielkie oburzenie że Ukraina śmie atakować cele na ich terytorium. Tak nie można! Tak możemy tylko my! Nie po to tę specoperację zaczynaliśmy żeby nam składy paliw w Kursku czy Briańsku podpalali! Jak skończyć z tym koszmarem? No jak? A właśie, apropo Briańska ten atak też był ciekawy. Z nagrań wynika że w składy paliw uderzyło coś dużego. Nie był to raczej dron, bo te przenoszą raczej niewielkie głowice. Tu walnęła jakaś solidna rakieta. Tyle że nic nie było wiadomo aby Ukraińcy mieli takowe. Mieli stare Toczki. Niby nawet sporo, choć duża część nie sprawna. Tyle że zasięg Toczki jest trochę za mały żeby dolecieć aż tak daleko. No i teraz wszyscy zachodzą w głowę co to za tajemnicza siła. Hipotezy są dwie. Albo Ukraińcom udało się te stare Toczki podrasować trochę w ramach remontu, albo po cichu dostali coś ciekawego od przyjaciół. Kolejna ciekawa historia z Briańskiem dotyczy ataku na tamtejszy magazyn amunicji. Plotka głosi że ponoć jak się orkowi oficerowie dowiedzieli że ten magazyn się pali to natychmiast w panice zaczęli dzwonić do swoich rodzin tam mieszkających żeby natychmiast spieprzali z miasta jak najdalej. Co oczywiście rodzi szereg przypuszczeń co też tam się "ciekawego" magazynowało. Widać coś bardzo mało sympatycznego. Zresztą, do nieszczęśćia nie trzeba dużo. Weźmy na przykład jedną z ulubionych broni orków, termobarycznego TOSa. Podobno użyli to badziewie w Syrii. Ale pewnego razu mieli pecha. W załadowanego rakietami TOSa ktoś odpalił pocisk kierowany. Wybuch głowic w rakietach ponoć zmiótł z powierzchni ziemi wszystko wkoło w promieniu kilkuset metrów, zabijając łacznie ponad 500 rosjan i assadowców. Także z takimi zabawkami to jednak trzeba jak z gazem, ostrożnie. A właśnie, gaz... był gaz i nie ma gazu. Nie dostajemy już rosyjskiego gazu. Dostajemy niemiecki. Tzn też ruski tylko że z Niemiec. Normalnie rewolucja. Z tym gazem to ogólnie ciekawa historia. Bo to nie jest jednak tak że go Europa nie ma. A wręcz przeciwnie, ma go bardzo dużo. Tylko że tego nie kochanego, łupkowego. Tyle że by mogla ta Europa praktycznie być samowystarczalna gazowo... Bardzo jestem ciekaw jak dokładnie wyglądał ten proces dochodzenia do zakazu wydobycia, i jakie "zielone" siły za tym tak naprawdę stały. Może zielone ludziki? Bo mam przeczucie że nie do końca to mogła być tylko szczera troska o środowisko naturalne. Chociaż z drugiej strony orki bardzo się o naszą planetę troszczą jednak, tak naprawdę i szczerze. Ostatnio przyjacielsko zaczęli ostzregać Japonię że wspólme ich ćwiczenia z USA mogą mieć niemiłe konsekwencje dla planety. Przerażeni japończycy, jakaś pewnie druga armia świata, normalnie obsrali kimona. Ze śmiechu oczywiście zwieracze im puściły. A tymczasem nasze wojaki szwejki postanowiły również sobie w majówkę poćwiczyć. I to całą naszą szwejkową armią. Niby wiadomo że to tylko ćwieczenia, sprawdzanie gotowości, szybkości przemieszczania wosjk, mobilności. Ale z drugiej strony... te zielone orki za Bugiem też tak sobie ćwiczyły, ćwiczyły, spokojnie, to tylko ćwieczenia.. nie panikujcie. Jak się skończyło to właśnie widzimy, fajne te ćwiczenia, takie bardzo realistyczne, że tak powiem. No dobra, bez paniki. Pewnie chodzi o to żeby orki trochę postraszyć. Trochę zdekoncentrować. Puścic jakąś brzęczącą muchę, żeby nie powiedzieć bąka, co by sobie latała wokół walczącego boksera i go rozpraszała. Niby wie że nic grożnego, ale to może jednak szerszeń? Dobrze nie widać. Zresztą, sami chyba najlpiej wiedzą czym się mogą skończyć takie duże ćwiczenia, prawda? Czy można to zignorować? Czy można przerzucić tę ostatnią BGB (batalionową grupę bojową) z Kaliningradu do Donbasu? Może jednak poczekać z tym na wyniki ćwiczeń? A tymczasem Biden forsuje pakiet 20 mld $ pomocy Ukrainie. Dla ustalenia skali roczny budżet wojskowy Ukrainy to było niecałe 7 mld $. Także robi to wrażenie. Pytanie tylko na ile się uda to efektywnie wykorzystać. Bo z jednej strony światowe magazyny już mocno przetrzebione, zaczyna brakować wolnego szpeju do wysyłki. Produkcja to jest bardzo powolny proces. Jak zamówisz dziś to dostawy za rok, dwa, w cięzkim sprzęcie nawet 5 i więcej lat. Nawet głupich stingerów już nie produkują, a żeby wznowić produkcję to by je trzeba przeprojektować, bo już nawet się nie produkuje potrzebnych podzespołów. Kończy się średno fajną sytuacją że wysyła się na Ukrainę totalny bigos sprzętu, po parę sztuk każdego typu. Szkolenie z samej obsługi tego to koszmar. Serwisowanie tego, logistyka, częśći zamienne, szkolenie serwisantów, zaopatrywanie na froncie... masakra. Ukraina wybrzydzać nie może, bierze co dają i dziękuje. Ale jednak, taki sprzęt w ten sposób wprowadzany daje tylko mały procent swojego potencjału. Porządne przeszkolenie samej obsługi to kilka miesięcy. Mechaników, serwisu - to już bardziej lata. Drobna awaria sprzętu na froncie może oznaczać jego szybką utratę. Jak nie będzie wyszkolenia, logistyki, serwisu to ten super sprzęt nie da nic, a będzie tylko obciążeniem, w najgorszym razie nawet śmiertelną pułapką. Sprzęt z byłego ZSRR jest o tyle lepszy że choć mocno gorszy technicznie to te wszystkie pozostałe tematy są lepiej ogarnięte. Ukraińcy to znają, umieją wykorzystać, znają wady i zalety, mają część, serwis. Tyle że często jest to sprzęt gorszy od tego co mieli sami czy zdobywają na orkach. Jak to ładnie mówią "małpie modele". Lepsze niż nic, ale ciężko tym będzie wygrać wojnę. Cóż, darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby.