Dzień Osiemdziesiąty Dziewiąty
Mary
Dziś w nocy dziwny sen. Nagle znikąd kolumna wojsk rosyjskich jadąca Alejami. Jerozolimksimi. Człowiek chciałby zaraz jakieś zdjęcia i filmik zrobić, ale strach że zaczną strzelać. Lepiej nawiać. W sumie nic groźnego bo zaraz utkną w korku na Zawiszy. He he. Za chwilę kolumna eksploduje w fontannach ognia i dymu. Chyba dobrze że nie jestem prorokiem...
K9
Dziś na Defence24 ciekawy podcast o psach bojowych. Instruktor Gromu opowiadał jak i po co się je szkoli. Świetne nagrania z ćwiczeń, nie wiedziałem że te psiaki skaczą z nimi na spadochronach. Niezły czad. W sumie nic nowego, już w starożytności były jednostki psów bojowych, szkolonych do walki. Masowo stosowali je Rzymianie. Z mniejszą czy większą intensywnością trwa to wykorzystanie przez całe epoki. W XX wieku zaczęło się ich szkolenie w nowoczesnym stylu. Choćby słynne niemieckie owczarki wartownicze. Los psów przecipancernych w Armii Czerwonej raczej nie był najszcześliwsz, na szczęście szybko się okazało że pieski nie bardzo rozróżniały czołgi własne od wrogich więc wykorzystanie nie było masowe. W pełni nowoczesne szkolenie i wykorzystanie to chyba czasy Wietnamu. Odtąd psy są standardowym wyposażeniem oddziałów specjalnych. Świetny węch, czujność, możliwość obezwładnienia, wytropienia przeciwnika, często wejdą tam gdzie człowiek nie da rady. Potrafią wykyć materiały wybuchowe których nie jest w stanie wykryć żadne urządzenie. W tej roli zdobył sobie sławę zwłaszcza słynny psiak "Patron". Ma ponoć wyjątkowy talent i węch, znalazł juź kilkaset sztuk min i niewybuchów. Został memem, maskotką, symbolem wojny. Nawet chyba jakieś odznaczenie dostał, miał audiencję u Żelińskiego. Oczywiście, trochę dużo w tym propagandy, ludzie z czasów internetu lubią kotki i pieski. Dobry marketing, otwierają się serca i portfele. Do tego stopnia że propaganda putinowców też zaczęła to wykorzystywać, pokazując jak to dzielne orki z Donbasu zajmują się powojennymi bezpańskimi pieskami. No ale propaganda propagandą, ale jednak psiaki też biorą udział w tej wojnie. Każdy pomaga jak może.
INFOSEC
Amba fatima. Był sobie "Tulipan" i już go nima. Rosyjski dziennikarz wojenny pokazał nagranie najcięższego orkowego moździerza Tulipan, 220mm, ostrzeliwującego pozycje ukraińskie. Następnego dnia ukraińcy pokazali nagranie z drona jak ten moździerz zmienia się w prawdziwy ognisty kwiat tulipana. Dokładnie w miejscu gdzie go nagrano. Każda kolejna wojna od ponad stu lat jest coraz lepiej, dokładniej, kompletniej relacjonowana, nagrywana, filmowana, fotografowana. Dla widzów i obserwatorów bardzo ciekawe, zobaczyć sobie wojnę z bliska, z bezpiecznego fotela przed TV czy laptopem. Ale też nowe ryzyka. Dzieje się to dziś prawie w czasie rzeczywistym. Już wielokrotnie takie nagrania przyczyniły się do zniszczenia filmowanych obiektów. Zostały namierzone przez wroga na podstawie właśnie takich nagrań, w TV, na youtubie, tik toku, telegramie czy fotek na Insta. Ukraińcy stracili tak cały warsztat naprawianego sprzętu, po nagraniach zlokalizowano też koszary szkoleniowe brygad międzynarodowych. Możliwości analizy danych są ogromne, cel namierzyć dziś można po kawałku jakiegoś budynku, charakterystycznym obiekcie czy nawet drzewostanie. Media społecznościowe potrafią zabić, dosłownie. Zwłaszcza w połączeniu z głupotą, brakiem przewidywania.