Dzień Sto Szósty
Wojna Futbolowa
Totalna klęska. 6:1 z Belgią wczoraj.... Co to ma wspólnego z wojna na Ukrainie? Zasadniczo nic. Chociaż.. Ukraina też nie dawno grała, baraże o awans na mistrzostwa w Katarze. Takim państwie, nie kichaniu. Tak na wszelki wypadek, kto wie kto to czyta . Pierwszy mecz i sprawili niespodziankę. Mimo wojny, nie grającej ligi, z wielkim poświęceniem i zaangażowaniem, wbrew wszystkim szansom. Dając radość wielu współplemieńcom. Dając chwilę otuchy w cięzkim czasie. Niestety w drugim meczy przegrali. W sumie niby nic wielkiego, to sport, jedni albo drudzy musieli wygrać. Ale jednak szkoda, zwłaszcza że się to odbyło w atmosferze jednak skandalu. Po ewidentnym błędzie sędziego. Nie do końca można mieć świadomość że wygrał w tych okolicznościach lepszy. I to jest przykre. Niby tylko sport, ale jednak takie rzeczy też wpływają na morale. Poza tym te mecze na mistrzostwach, to mogłaby być wspaniała arena do marketingu politycznego, pokazania sprawy światu. Bo wiele wskazuje na to że ta wojna się szybko nie skończy. Oczywiście też by było coś dające jakiś nie mały boost dla morale i wojsk (chłopaki na froncie też lubią meczyk obejrzeć), i dla całego kraju. Jakby byli faktycznie gorsi sportowo OK, ale w tej sytuacji naprawdę super niefortunne zdarzenie.
Zresztą mam wrażenie że ta wojna, jej przebieg bardzo mocno podbudowały samoocenę narodu ukraińskiego. Przedtem raczej trudno było im być dumnym z czegokolwiek. Kraj może i piękny, ale bardzo biedny, taka trochę Afryka Europy, korupcja, postradziecki syf, szukanie pracy za zachodnią granicą, często praca poniżej kwalifikacji (skąd my to znamy?), brak perspektyw. Trudno było się z tym dobrze czuć czy być dumnym. Raczej człowiek czuł się pariasem Europy. A tu nagle Ukraina nie daję się pokonać niby 2 armii świata. Trochę pewnie to patologiczne że głównym powodem dumy narodowej jest udana wojna, ale zawsze to coś. Jest jakiś punkt zaczepienia, że może jak się udało z wojną to może i uda się w innych dziedzinach? Bo faktem jest też że mieli parę okresów fajnego wzrostu. I różne inne szatany mocno się starały żeby te sukcesy nie były zbyt trwałe. No nic, pożyjemy zobaczymy, na razie trzeba jakoś wojnę zakończyć.
Back to the future
Czasem mam dziwne wrażenie że ta wojna cofa się w czasie. No bo tak. Zaczęło się od bardzo nowoczesnych uderzeń kierowanych rakiet, desantów wojsk z helikopterów. XXI wiek. Katastrofa pod Hostomelem. Potem błyskawiczne rajdy wojsk pancernych i zmotoryzowanych. Taki Blitzkrieg, też dość współczesny, choć znany na świecie od 2WŚ. Znów nie do końca udany. Wycofanie spod Kijowa. Główna akcja przenosi się do Donbasu. I tu czas się powoli cofa, tutaj zaczyna być to wojna pozycyjna. Ogromne ostrzały artyleryjskie dobrze okopanych wojsk. 1WŚ w pełnej krasie, prawie niczym się to nie różni koncepcyjnie od Marny czy Verdun.
Nie tylko sam sposób prowadzenia wojny się zmienia. Również sprzętowo wygląda to dość ciekawie. OK, są drony. Taki lekki puder na pryszczatej mordzie. Powoli kończą się zapasy precyzyjnej amunicji, coraz więcej używa się starych zapasów zwykłych bombek. Orki wyciągają z magazynów stare T-62. A i to chyba nie wystarczy na długo przy tych stratach. Dojdziemy do T-55? Czekam z niecierpliwością. Sprzęt który z zachodu dostaje Ukraina to też sprzęt raczej już z rezerw, powoli wycofywany z innych armii. Często gorszy niż to co mieli. Część dostaw to rzeczy które by trzeba było utylizować gdyby nie trafiło na wojnę.
Niesamowicie wygląda broń strzelecka. Koledzy z Donbastanu i Ługandy masowo są uzbrajani w karabiny Mosin - Nagant. Model 1891.... Nie, nie ma tu literówki. 1891. Tak, to rok. Walczyli nimi nie ich dziadowie, ale raczej pra- a może nawet pra-pra-dziadowie. OK, wiem, pewnie to ciut nowsze wersje, ale jednak, to jest konstrukcja która miała kilkadziesiąt lat gdy zaczynała się 1WŚ... I to nie jest wyjątek. Hitem na forach są nagrania z ckm Maxim, Wzór 1910. Znów broń która była szczytem techniiki, w pierwszej wojnie... A najlepsze że żołnierze ją sobie chwalą. Stare ale jare. No ale właśnie napisałem że w Donbasie trwa w sumie powtórka z 1WŚ. Więc nic dziwnego że broń z tego okresu sprawdza się znakomicie. W okopach ciężar jest ograniczonym problemem, a broń będaca szczytem rewolucji przemysłowej jest już bardzo niezawodna i skuteczna. Chłodzenie wodą znakomicie nadaje się do długiego strzelania. Są w tym lepsze od najnowszych konstrukcji.
O takich młodziakach jak rkm Diegtarjewa (ten z 4 pancernych i psa, z talerzem na naboje, model 1928), pepeszach czy jednak samopowtarzalnych SVT nie ma co nawet pisać. Tylko fajnie wygladają z nowoczesnymi usprawnieniami jak obowiązkowe ostatnio tłumiki czy nowsze celowniki. Podobnie z darowaną bronią z zachodu, jak M-14. No, to już przynajmniej z 2 poł XX wieku. Oczywiście, są też najnowsze, nasze Gromy (dobry test), czeskie BRENy. Ale jednak Maxim na taczance... robi wrażenie. Jeszcze zamontowany na jakimś dziwnym pojeżdzie. Ale jeszcze lepsze wrażenie robią ukraińskie "technicale". W Afryce to pickupy z zamontowanym wkm-em. Takim trochę większym karabinem maszynowym. Na Ukrainie technical to wielka ciężarówka z automatyczną armatą 57mm. Taki trochę podrasowany. Jednak trochę inna kultura techniczna niż w Afryce.
MTV
"Dobrego Wieczera, my z Ukrainy"... BUUUMMM.... Trzeba przyznać narodom słowiańskim, zwłaszcza wschodnim, że wojenka i piosenka idą u nich w parze jak nigdzie na świecie. Kiedyś wesoły Sasza z akordeonem i pepeszą śpiewał o Kalince majej. Dziś forma trochę nowsza, teledyski z nagarniami walk z podkładem muzycznym. Z jednej strony "dobrego wieczera", "orły i sokoły", pieśni o Bayraktarze, a z drugiej rzewne pieśni o śniegach Kaukaza i akcjach specnaza. Czy jakoś tak. W każdym razie na wojnę tylko z pieśnią na ustach. Wspaniałość. Dobrego Wieczera! I jak najczęściej.