Dzień Dwieście Sześćdziesiąty Szósty...
Przejaśnienie
Wczorajsza sytuacja z upadkiem rakiety w Polsce powoli zaczyna się wyjaśniać. Było sporo zamieszania, paniki, potencjlanie groźnych konsekwencji. Wciąż nie mamy 100% jasności co i dlaczego się stalo, ale moje podejrzenia z wczoraj się potwierdzają. Na obecną chwilę podsumować mogę to co wiemy (z kwalifikatorem "prawie na pewno") w następujący sposób:
Nie było żadnego celowego ataku na Polskę ze strony Rassiji. To już jednak duża ulga, bo konsekwencje by mogły być nieobliczalne, zwłaszcza przy różnych poprzednich deklaracjach konsekwencjimwobec ataku na kraj NATO.
Najbardziej prawdopodobna wersja to nieszczęśliwy wypadek spowodowany działaniem ukraińskiej OPL, której rakieta z systemu S300 spadła bardzo pechowo na naszym terytorium, i niestety zabiła. Szczegóły jak do tego doszło - wciąż nie są znane. Są 2 główne scenariusze. Pierwszy, że rakieta z S300, wystrzelona w rosyjską rakietę atakującą jakiś cel na zachodzie Ukrainy nie trafiła w cel. Teoretycznie powinien zadziałać mechanizm samozniszczenia, ale w ruskich rakietach róźne rzeczy potrafią nie zadziałać, usterkowość jest duża. Po prostu pech. Mogło być również tak że ogólnie rakieta miała jakiś defekt innego systemu. Też już się zdarzało wielokrotnie.
Inna wersja wydarzeń to taka że rakieta trafiła w cel, było to blisko granicy i po prostu na nasze terytorium spadły resztki obu pocisków. Pierwsze informacje mówiły o 2 rakietach, jedyna chyba opcja żeby to były 2 rakiety to właśnie zestrzelenie jednej przez drugą. Analiza wraków powinna dać odpowiedź za jakiś czas, pewnie też dane z AWACSów mogą to potwierdzić.
Co do odpowiedzialności to jednak głównie nieszczęśliwy wypadek. Aczkolwiek sprowokowany przez fakt rosyjskiego ataku na cel w pobliżu naszej granicy, co generowało ryzyko takiego czy podobnego zdarzenia, prędzej czy później. Niektórzy już się dziwią że dopiero teraz do tego doszło, bo wiele rzeczy mogło pójść źle z obu stron, zarówno ukraińskiej jak i rosyjskiej. Było to ryzyko którego strona atakująca była świadoma i je podjeła, licząc się z konsekwencjami. Zwłaszcza że już doszło choćby do upadku jednej z rakiet w Mołdawii. Tak więc pierwotny i główny winowajca jest jasny, i nie ma co nawet dyskutować z ruską propagandą.
To o czym można dyskutować to czy można coś było zrobić żeby do tej tragedii nie doszło. Oraz skoro nie można cofnąć czasu to czy można coś zrobić na przyszłość. Od wczoraj burza w internecie dlaczego nie zadziałała nasza obrona przeciwlotnicza, dlaczego zawiodła. No właśnie... czy zawiodła...?
Może zacznijmy od tego że w zasadzie na dzień dzisiejszy to nasza obrona OPL ... no nie istnieje. Nie mamy nic w miarę nowoczesnego i o odpowiednich parametrach żeby nas bronić przed nadlatującymi rakietami na całej granicy. Tak więc nawet jakbyśmy to przewidzieli (a w sumie powinniśmy) to sami za bardzo nie mamy co użyć. Mamy niezłe systemy bardzo krótkiego zasięgu. Ale one nadają się do ochrony punktowej, a nie obszarowej. Systemy średniegi i dużego zasięgu to poradziecki złom z czasów Układu Warszawskiego, przestarzały już pod koniec jego istnienia i szykowany do zmiany pod komiec lat 80-tych. Nie zdążono, zostały nam zabytki. Ich próba użycia miała by raczej niską skuteczność, i możliwe że by stworzyła wręcz zagrożenie nie mniejsze niż spadające rakiety. Czyli sytuacja na dziś jest taka że możemy takie zagrożenia wykrywać, mamy niezłe nowoczesne radary, plus dosatejmy live stream danych z NATO, AWCSów itp, ale nie mamy ich czym zwalczać. Dopiero kupujemy Wisłę (Patrioty) i Narew (CAMM). Dostaliśmy pierwsze systemy, ale jeszcze nie są "operacyjne". Trwa szkolenie i integrowanie z innymi systemami. Zresztą i tak jest za mało tego, potrzeba kilka baterii a mamy po jednej może. Na szczęście niedługo się poprawi. Ale na dziś tego nie ma.
Mimo to uważam że jednak było to jakieś zaniedbanie i zlekceważenie ryzyka. Jeśli nie mamy swoich systemów to przecież mogliśmy poprosić NATO o postawienie jakichś sojuszniczych. Lotniska w Rzeszowie bronią amerykańskie Patrioty. To że tego nie zrobiono to jednak jest duże zaniedbanie.
Ale czy gdyby to zrobiono to by to uratowało 2 ofiary? Niestety, tu nie mam dobrych wieści. Otóż w tym wypadku i tak by to raczej, prawie na pewno, nic to nie dało. Problem w tym że była to rakieta przeciwlotnicza. To rakiety przeciwlotnicze zestrzeliwują cele latające a nie na odwrót. Są bardzo szybkie, i niestety zestrzelenie rakiety przeciwlotniczej inną rakietą przeciwlotniczą jest praktycznie mission impossible. Praktycznie nie ma systemu który by gwarantował w miarę pewne zestzrelenie tak trudnego, małego i szybkiego celu. Jakaś mała szansa jest, ale naprawdę mała. Tak więc mimo że jest pewne zaniedbanie to niestety, uratować się nikogo nie dało tym razem. I niestety również w przyszłości to będzie prawie niemożliwe. Czy to znaczy żeby nie robić nic? No nie, zagrożenie to nie tylko takie sytuacje, ale też zawsze może dojść do awarii rosyjskich rakiet. Mogą mieć defekt, może ktoś pomylić współrzędne celu, może ktoś próbować wywołać kolejny incydent. Musimy się zabezpieczyć, przynajmiej przed częścią ryzyk.
I na koniec: niestety właśnie wchodzą w Rassiji na uzbrojenie pociski supersoniczne, równie szybkie jak rakiety przeciwlotnicze - na nie też na razie nie ma skutecznej obrony. Warto o tym pamiętać.