Dzień Siedemdziesiąty Ósmy
Orki małe dwa
Orki małe dwa chciały przejść przez rzeczkę, i spotkały tam... bardzo, bardzo Ponurego Żniwiarza. Z wielką ostrą jak brzytwa kosą, którą sobie wesoło wymachiwał na lewo i prawo. Wele, bardzo wiele orkowych główek spadło. Rzeczka to oczywiście Siverskyi Donets, który orki próbowały pokonać przy pomocy kilku mostów pontonowych. Spotkało się to z wrogim przyjęciem elfów, którzy odpowiedzieli na te próby ognistym deszczem strzał dużego kalibru. Oraz nalotami ziejących ogniem stalowych ptaków. Tych co ich już od paru miesięcy niet. Wg orków, oczywiście. Te orki które to jakimś cudem przeżyły to po śmerci pójdą do nieba, bo piekło już przeszli na ziemii. Patrząc na zdjęcia zniszczonego sprzętu to wygląda na prawdziwy armagedon. Kolesie od OSINTu naliczyli ze zdjęć na tylko jednej przeprawie (było kilka) zniszczonych 73 (sic!) pojazdów, czołgi, BWPy, pojazdy techniczne itp. Wszystko zmienione w stosy płonącego złomu. Wiele czołgów dzielnie uczestniczyło w zawodach na skok wzwyż ekslplodującej wieży. Straty to prawdopodobnie ekwiwalent 1 całej batalionowej grupy bojowej. Ilu zginęło orków nie wiadomo, ale pewnie łączne straty to kilkaset głów potraktowanych przez Ponurego Żniwiarza. A myślę że z tych co przeżyli to 80% jest już totalnymi wrakami psychicznymi, które będą już do końca swej marnej egzystencji farbować gacie na brązowo na odgłos każdej petardy. Zatopienie Moskwy przy tym to incydent kałowy w basenie Morza Czarnergo. Tyle że... czarne orkowe masy wciąż idą na przód. Mimo tej całej masakry udało im się zdobyć jakieś przyczółki. Powoli, bardzo powoli, ale niestety jednak systematycznie rozlewa się ta czarna masa po Ukrainie. Popasna padła. Dom po domu, ulica po ulicy, bunkier po bunkrze. Kontrataki Ukraińskie idą w miarę dobrze wokół Charkowa, ale na Łuku Donbasu są w ostrej defensywie. Nie są w stanie tego powstrzymać. Spowalniają, mocno spowalniają, idzie orkom jak muchom w smole. Ale wciąż wierzgają. Ponoszą wielke straty, ale to tradycyjnie, tak ich uczono na ich akademiach sztabu generalnego. Tak walczyli z faszystami ich dziadowie. Nihil novi. A jednak... jednak świat jest teraz trochę inny, i chyba im to trochę umknęło. Armia Czerwona miała milionowe masy. Mogli je tracić tysiącami i wciąż iść do przodu. W nowej Rossiji armia to ułamek dawnej potęgi. Po ostatnich reformach jeszcze bardziej brakuje tam ludzi. Walczą tak jakby mieli dawne armie, milionowe, mając dziś ich ułamek. Nawet masowa mobilizacja by tego do końca nie zmieniła, ale jej nie ma. Choćby demografia - Rossija od dawna ma mocno ujemny przyrost naturalny. Tych młodych poborowych wbrew pozorom jest mniej niż się wszystkim wydaje. Społeczeństwo się szybko starzeje. O tym że nie ma dla nich nowoczesnego sprzętu już wpominałem. Te ich ogromne rezerwy w wojnie na wyczerpanie to jednak trochę mit. A ludzie to najmniejszy problem. Dziś o wyniku wojny raczej decyduje technologia, krzem a nie stal czy ropa. Zresztą, USA przekazują zdaje się 40mld $ pomocy. To jest pomoc ogromna. Dla Ukrainy to ich prawie 5 letni budzet wojskowy. Ba, to praktycznie roczny budżet całej Rossiji (zwłaszcza jak się odejmie to co kradną po drodze). Wsparcie jest ogromne, i te zasoby po stronie Ukraińskiej są być może teraz nawet potencjalnie większe, a rosyjskie w wielu obszarach, zwłaszca high tech, się kończą. Naprawdę zabawnie brzmią kremlowcy propagandziści drący mordy że skoro zachód nałożył sankcje to należy uruchomić produkcję chipów na miejscu. Powodzenia. Naprawdę oni nie rozumieją samej esencji XXI wieku, tej całej globalizacji, technologii. Chyba nawet nie rozumieją swojej własnej historii, faktu jak bardzo im takie lend-lease dupę uratowało w czasie 2WŚ. Tak zakłamali sobie rzeczywistość że jej nie rozumieją. Tak się wpada we własne sidła.
NATO
Szwecja i Finlandia coraz bliżej postawienia Putinowi pomnika pod brukselską HQ NATO. Brawo Wołodia, mokry sen o NATO u bram staje się faktem. Tylko na trochę innej granicy. Na kremlowskie pogróźki finowie jak to oni. Grzecznie i spokojnie odpowiedzieli że to nie oni zaczęli. Że ich dołaczenie do NATO to wyłączna wina Kremla. Sami sobie to orkowie zrobili. Po czym, jak to finowie, na wszelki wypadek ostrzą swoje puukko. A może po prostu tylko ładują Nokie 3310? Szwecja w sumie za bardzo też już nie ma wyjścia. Ci to w sumie jeszcze lepsze ananasy. Na miejscu Moskwy straszenie ich bombami atomowymi to bym sobie lepiej darował. Bo się mogą naprawdę przestraszyć ci szwedzi. Cały problem w tym ze Szwecja, podobnie jak Japonia czy Korea, jest jednym z tych państw które bez większego problemu i krótkim czasie mogą sobie taką broń sprezentować same. Jeśli tylko poczują się realnie zagrożone. Mają na to i pieniądze i ludzi i technologie. Te elektrownie atomowe nie są tylko od produkcji energii elektrycznej, też są ważnym elementem rozwijania wszelakich zdolności atomowych i know-how. Zresztą, Szwecja nawet już swój program broni atomowej miała. Co tam w ramach niego naprawdę powstało tylko Odyn wie.
Dywersja
Ostatnio pojawia się w necie mnóstwo historii o fali "tajemniczych i niewytłumaczalnych" zdarzeń na ziemiach Mordoru. A to orki coś podpalą, a to coś im wybuchnie, a to coś się zawali. Jedno nieszczęście za drugim. Każdy ma swoje wytłumaczenie, swoje podejrzenia. Wielu podejrzewa o niecne działania wywiad ukraiński, jakichś partyzantów, no ogólnie że to dywersja i sabotaż. Często płoną fabryki powiązane z produkcją wojskową czy strategiczną. Teorii spiskowych bez liku. Ale czy to możliwe...? Bardzo fajny materiał na ten temat się pojawił na youtube kanale "Military History Visuallized". Wiele cennych uwag. Myślę że teraz na fali entuzjamu w dużej mierze wpadamy w pułapkę poznawczą. A nawet kilka. Mamy tendencję to nadinterpretacji faktów. Osobiste sympatie nam przesłaniają rzeczywistość, mamy myślenie życzeniowe. Warto sobie odświerzyć wiedzę na temat błędów poznawczych, bo wg mnie to idealny przykład jak wszyscy w nie wpadamy. Tutaj trzeba racjonalnie i bardzo analitycznie. Problem w tym że niestety danych nie ma za wiele, a jak są to bardzo złej jakości, często zmanipulowane, przetrawione przez propagandę (obu stron), mocno wybiórcze i fragmentaryczne. Jak zwykle, czy chcecie czy nie, podzielę się swoją opinią. Otóż, po pierwsze primo, wiemy że nic nie wiemy. Najczęściej nie mamy dostępu do faktów bezpośrednio. Musimy budować obraz rzeczywistości ze skrawków danych, odsiewać potencjalne manipulacje, szukać okruchów. Więc może się dziać wszystko. Natomiast też jest parę rzeczy które jednak wiemy.
Po pierwsze coraz więcej wskazuje na to że faktycznie Ukraina się dorobiła jednego z najlepszych na świecie wywiadów i kolesi od operacji specjalnych. Zwłaszcza na kierunku ich w sumie jedynego zagrożenia egzystencjalnego, czyli Rossiji. W dodatku to bracia z jednego domu, znają się jak łyse konie, mają wspólne korzenie, historie, w sumie nawet służby żyły długo w symbiozie, więc trochę trafił swój na swego. Na pewno coś tam działają. Były jakieś nawet plotki że można w necie znaleść zlecenia na takie dywersje, ktoś robi, pokazuje dowód, i dostaje kasę za to w bitcoinach czy coś. Sami rosjanie za grubszą opłatą pomogą. Być może. Na pewno przy granicy działają regularne grupy dywersyjne, były np potwierdzone ataki na sieć kolejową. Więc są i takie działania. Ale jaka tego skala? Może się kiedyś dowiemy, a może nie.
Po drugie, i chyba dużo ważniejsze. Trzeba sobie zdawać sprawę że wypadki chodzą po ludziach. W czasie wojny i w czasie pokoju. A chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć że Rossijia to raczej nie jest imperium na BHP stojące. Tam i bez wojny liczba tragicznych wypadków, pożarów bije rekordy. Więc być może wcale nie ma ich dużo więcej niż normalnie, i po prostu miło nam jest to wszystko przypisać ukraińskim specsłużbom, poprawia to nam humor. A być może to tylko ruski dzień jak co dzień. Żeby to rozstrzygnąć potrzebne by były dobrze opracowane zbiorcze dane, do tego rzetelne, co niestety w kraju tym może być średnio realne.
Po trzecie trzeba pamiętać że jednak wojna trwa, i na przykład zakłady zbrojeniowe pracują pełną parą. A jak pracują pełną parą, są nadgodziny, zmęczenie, dużo niebiezpiecznych materiałów, pośpiech, błedy, i nieszczęście gotowe. Liczba wypadków ma szansę rosnąć. Ponoć w USA liczba ofiar wypadków w zakładach przmysłowych w czasie 2WŚ była tego samego rzędu wielkości jak żołnierzy na froncie. Mniejsza, ale w tej samej skali. Tam gdzie drwa robią tam wióry lecą, po prostu. A im więcej rąbania tym większe ryzyko rąbnięcia się w czółko.
Po czwarte też czasem może być faktycznie sabotaż, ale... rosyjski. Bez udziału Ukrainy. Otóz okazuje się (dobra, wszycy to wiedzieli), że w Rossiji panuje totalna korupcja i złodziejstwo. Także w sektorach militarnych i strategicznych. Każdy kradł ile się dało, kombinował, zarabiał fortunę na różnych przekrętach, kontraktach, zleceniach od wojska. Na przykład taki podstawowy rosyjski dron, Orlan, cały świat się śmieje z technologii. Tani silniczek, parę sterowników, butelka PET na zbiornik paliwa, tania kamerka + lustrzanka Canona. Taka zwykła, ze sklepu foto. Koszt komponentów i produkcji się szacuje na kilka tysięcy $. Armia za te drony płaciła po 100k $. Złoty interes dla każdego. Na bardziej skomplikowanych systemach wałki można robić jeszcze lepsze. Na przykład przy produkcji rakiet kierowanych. Stare rakiety się "przeterminowują". Powinny być kasowane. Co robi sprytna firma? Bierze udział w przetargu na utylizację, może jeszcze nawet dostaje kasę za to? Po czym zabiera stare rakiety. I je sobie rozbiera. Za chwilę - przetarg na nowe rakiety. Firma startuje, wygrywa. Robi nowe rakiety. Tyle że z komponentów starych, które miała utylizować. Materiały wybuchowe, paliwo rakietowe, silniki od rakiet... czasem w tej niby nowej rakiecie jest praktycznie cała stara z małymi dodatkami. Ta "utylizowana". Miliony płyną. Rakiety trafiają do magazynów, wszyscy są happy. Niestety do czasu jak jakiś debil na Kremlu wywołal wojnę. Teraz trzeba te niby-nowe rakiety odpalić. I zaczynają się schody. Podobno w niektórych modelach awaryjność dochodzi do 60-70%. Czyli na 10 odpalonych 6 spada gdzieś w szczerym polu. Tudzież zamiast w cel wosjkowy uderza w blok w Odessie. Zaczynają się śledztwa, szukanie winnych. Czasem może być wygodniej i bezpiecznej żeby fabryczka spłonęła zanim wejdą śledczy... taka trochę łódzka ziemia obiecana w kryzysie bawełny. A jeszcze moża zwalić na SBU i dupa kryta. Także tak, niepojęte są scieżki Pana. Rożne dziwne i tajemnicze rzeczy się dzieją, i pewnie bedą dziać dalej. Z różnych powodów.
Dobrego wieczera, my z Ukrainy.